Rozdział 3

                Eleanor długo wahała się nad tym, żeby ponownie zadzwonić do Cristiano, jednak jej duma nie pozwalała na to. Dręczyło ją jedno pytanie, a mianowicie to, kto poinformował tą gadzinę o tym, że ma w planach przyjazd do Madrytu. Nemanja albo Rio, ktoś z tej dwójki. Ich śmierć jest już bliska.
                Oglądała jakiś nudny program plotkarski i już miała wyłączyć telewizor, jednakże coś przykuło jej uwagę a raczej ktoś.
                - Cristiano Ronaldo – rozpoczęła reporterka – był ostatnio widziany na romantycznej kolacji z Iriną…
                Watson czym prędzej  nacisnęła czerwony przycisk na pilocie, a następnie rzuciła nim o ścianę. Nie mogła uwierzyć, że to jest prawdą. Fakt, już od kilku dniu widziała ich wspólne zdjęcia w gazetach, Internecie, telewizji, ale nigdy nie chciała w to wierzyć. Tak bardzo ją to bolało, myślała że znaczyła dla niego coś więcej. Jak widać pomyliła się, ale nie tylko ona. Javier zapewniał ją, że Cristiano nikogo nie ma. Jak mógł przeoczyć ten fakt?

 ***
                Rio nadal gromił wzrokiem Nemanję, a reszta gapiów śmiała się wniebogłosy. Rzeczywiście, cała ta sytuacja wydawała się dość nie codzienna.
                - Jak mogłeś powiedzieć, że ona przylatuje do Madrytu? – zapytał po raz któryś sfrustrowany Ferdinand.
                - Przecież tak samo jak ja, ty pragniesz, aby Eleanor tam poleciała, przyznaj też byś tak powiedział. – Vidić próbował się bronić jednak nie wychodziło mu to na dobre.
                - Tu się mylisz, nie powiedziałbym tak! Teraz ty musisz to jakoś odkręcić, albo wysłać Watson do Madrytu w paczce.
                Ich spór toczył się przez dobre piętnaście minut, aż w końcu Ferguson doprowadził ich wszystkich do porządku i kazał wracać do domu.
                - Trening już się dawno skończył – ciągnął trener. – Dlatego możecie wracać już do domu. Zawsze wam się tak spieszy…
               
***
                Cristiano siedział przybity na kanapie, a Irina krążyła wokół niego zadając rozmaite pytania. Miał już dość jej gadania, potrzebował ciszy. Jednak brunetka nie dawała mu spokoju.
                - Proszę cię, usiądź i wycisz się na chwilę – powiedział po kilku minutach, kiedy jego nerwy były już w strzępkach. – Ile razy mam ci powtarzać, że ciebie nie zdradziłem?
                - W takim razie, co mają oznaczać te dwa telefony dzisiaj rano?
                Irina spojrzała na niego groźnie, po czym wstała i z powrotem zaczęła przechadzać się po salonie. Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć. Tak naprawdę, kim była dla niego teraz Eleanor? Koleżanką? Przyjaciółką na pewno nie.
                Miłością twojego życia…
               
Cristiano przeczesał ręką swoje włosy, zawsze tak robił, kiedy nie wiedział co ma odpowiedzieć. Cisza panowała między nimi dość długo.
                - Znajoma z Manchesteru odwiedza Madryt – wypalił krótko.
                - Znajoma?
                Cristiano pokiwał twierdząco głową, a Irina odetchnęła z ulgą. Jego zapewnienie w zupełności jej wystarczało. I właśnie za to Cris ją lubił, nie zadawał zbyt wiele pytań i potrzebowała tylko odpowiedzi, która ją usatysfakcjonuje. 
                - Ja już pójdę – oznajmiła modelka.
                Mężczyzna nie przejął się tym zbytnio, pożegnał ją i wreszcie miał święty spokój. Nie mógł uwierzyć, w to że Eleanor przylatuje do Madrytu. Zastanawiało go tylko po co. Przecież jest szczęśliwa w Manchesterze, ma tam swoich przyjaciół, rodzinę… Nie, rodziny jednak nie ma. Cristiano zastygł w miejscu, kiedy przypomniał sobie telefon pewnej nocy od Evry. Do tej pory pamięta jak Eleanor łkała tak, aż wszystko było słychać w słuchawce telefonu. Żałował, że nie mogło go być wtedy przy niej, tak bardzo chciał ją przytulić i powiedzieć: „wszystko będzie dobrze”. Wini siebie za jej stan psychiczny.
               
 
***

                Dziesiątego listopada Eleanor stała przed lotniskiem z dwiema walizkami, niestety musiała zapłacić za drugą i dopłacić za nadbagaż. Cholerne lotniska, przeklęła i ruszyła w stronę odprawy. Przy stanowisku podała swoje dokumenty i nadała bagaże. Rozejrzała się wokół, aż ujrzała napis, który wskazywał na to, że jest tam kontrola bezpieczeństwa. Ściągnęła srebro jakie posiadał, włożyła torebkę do kuwety i inne sprzęty elektroniczne, które przejechały po taśmie. Pracownik spojrzał na nią podejrzliwie, a potem wyciągnął z torebki słoik z musztardą. Obejrzał ją dokładnie, następnie spojrzał na Eleanor pytająco.
                - Nie może tego pani zabrać- odrzekł spokojnie.
                - Przecież to słoik z musztardą, proszę spojrzeć jeszcze jest zabezpieczony. Świeżo kupiony ze sklepu – odparła Watson.
                Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na nią i kiwnął głową, potem włożył słoik z powrotem do torebki. Uśmiechnął się i kazał jej przejść pod bramką. Uf zielone. Odetchnęła z ulgą, że nie musiała ściągać swoich butów.
                Kilka miesięcy temu pomyślała by, że jest to nie możliwe, aby poleciała w miejsce gdzie jest on. To było dla niej nie wyobrażalne. No cóż, zmieniła swoją decyzję, a największy wpływ na to miał ten skubaniec Hernandez. Przez te kilka dni chciała się z tego wycofać, jednakże ten przekonywał ją, że jest to najlepsze wyjście z całej tej sytuacji, z którą został zaznajomiony dopiero teraz.
                Te kilka dni były dla niej najcięższym okresem w życiu. Czy żałuje swojej decyzji? Tego dowie się w Madrycie, na razie jest lekko podekscytowana tym, że znów zobaczy te nieziemsko brązowe ślepia. Chociaż boli ją to, że zmienił on swój stan cywilny. No cóż, musi to jakoś przeżyć.
                Spojrzała na coraz to mniejsze budynki i uśmiechnęła się. Tak! Nareszcie poczuła coś, coś czego nigdy nie doświadczyła… wolność. To podbudowało w niej jakąś wiarę, że życie może nie jest takie złe.
                Same przykrości, złe doświadczenia poszły w niepamięć. Można tak? Oczywiście! Jeśli tylko tego chcesz… Jednym przyjdzie to szybko, a drugim wolno, ciężko. Każdy z nas jest inny i ta inność decyduje o tym jacy jesteśmy. Albo sobie poradzimy z tym, albo nie. Nasz wybór.
                Jeden stopień, drugi, trzeci, czwarty… I korek utknął w kratce schodków. Eleanor zaczęła się mocować, aż w końcu wyjęła z buta nogę i ruszyła dalej. Jej początek nie zaczyna się dobrze, ale ona się tym nie przejmuje. Bo po co?
                Uśmiechnięta od ucha do ucha wsiadła do samochodu „wujka” i coś ukłuło ją w serce. Cristiano… Jest bliżej niego, boi się spojrzeć mu w oczy, nie wie co powiedzieć.
                Samochód zatrzymał się po kilku minutach przed ośrodkiem treningowym drużyny, którą aktualnie trenuje Jose. Eleanor wysiadła i jej pewność siebie nagle wyparowała. Zapragnęła wrócić do Manchesteru, dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że będzie bardzo cierpieć.
                To wszystko przez Nemanję!
                Powlekła się do pomieszczenia i udała się do restauracji na górze, gdzie kazał jej czekać Jose. Niechętnie usiadła przy jednym ze stolików, wyciągnęła nogi i miała ochotę zapaść się pod ziemię. Minuty mijały, a Eleanor obserwowała mężczyzn biegających po boisku w tą i we w tę. Nie było już żadnych szans na ucieczkę… Najgorsze w tym wszystkim jest to, że teraz bliżej niego. Z jednej strony cieszyła się, ale z drugiej bała się jak zachowa się przy jego osobie. Ma dziewczyną, a to już wystarczający argument, by nie zbliżać się do niego.
                Szczęśliwa, że wybiła godzina zero opuściła restaurację pożegnawszy się z obsługą i wyszła przed ośrodek treningowy. Modliła się w duchu, żeby nie spotkać jego… Choć to było nie możliwe, bo pozostali zawodnicy opuścili Valdebebas w niecałe kilkanaście minut. Przeklinała w myślach Jose, że nie poinformował jej o tym, że jest potrzebny w ośrodku.                 Bardzo szczęśliwy dzień!
                - Jose, znaczy się trener powiedział, że mam cię odwieźć do jego mieszkania – powiedział lekko speszony Cristiano. 
                Eleanor nic nie odpowiedziała tylko kiwnęła lekko głową i udała się w stronę samochodu Cristiano. Przez całą drogę żadne z nich nie podjęło nawet próby rozmowy. Watson chciała już się coś odezwać, kiedy to Aveiro ją ubiegł.
                - Jesteśmy na miejscu! – oznajmił radośnie. – Pomogę ci z walizkami.
                Eleanor nawet nie wymusiła się na głupie: „dziękuję”. Nie mogła, albo po prostu nie potrafiła.
                - Jose mówił, że twój pokój jest na piętrze. Drugie drzwi po prawej – powiedział, a Eleanor czuła, że Cristiano też jest ciężko.
                Cristiano  postawił jedną z walizek a Eleanor po chwili chciała się po nią schylić, lecz trafiła na głowę Cristiano.
                - Przepraszam – wydukała nieśmiało.
                Zatonęła w jego brązowych tęczówkach, za żadne skarby nie mogła oderwać od nich swoich oczu. Trwała tak w tej chwili jeszcze kilka sekund, dopóki na swoich wargach nie poczuła ciepłych ust Cristiano, które potem powędrowały na jej szyję. Całował  zachłannie każdy centymetr jej twarzy, szyi, dekoltu, a Eleanor nie była mu dłużna. Pod wpływem panującej namiętności w tym pomieszczeniu oboje zatracili się i nie myśleli o konsekwencjach. Cristiano zapomniał o Irinie, a Eleanor o tym, jak ją potraktował wcześniej przed wyjazdem.
                - Kiedy wraca Jose? – szepnęła Eleanor, a potem przygryzła delikatnie jego płatek ucha.
                Mężczyzna chwilę się zastanowił, a potem rzekł:
                - Za jakieś dwie godziny, miał coś ustalić ze sztabem szkoleniowym.
                - W takim razie mamy dużo czasu – odpowiedziała i pociągnęła Cristiano do swojego obecnego pokoju, nie odrywając od niego swoich ust.
                Tak bardzo pragnęli siebie oboje, że nic się nie liczyło. Cristiano jak zawsze był dla Eleanor delikatny, ale i zarazem stanowczy, dziś ta delikatność nieco zmalała, ale dziewczynie się to podobało. Czuła dziś, że jest dla niego najważniejsza…
               
                Tak jak nie mogli się od siebie przez półtorej godziny oderwać tak przy pożegnaniu było ciężko.
                - Lepiej już idź – powiedziała Eleanor między pocałunkami. 
                - Nie widzisz, że idę? – odpowiedział uśmiechając się do niej, po czym przyciągnął ją mocniej do siebie i zaczął całować po szyi.
                - Co mówiłam przed chwilą? – zapytała dziewczyna i pocałowała go w usta.
                - Żebym poszedł.
                Ręce Eleanor powędrowały pod koszulkę Cristiano i zaczęły dotykać każdą cześć jego ciała. Mężczyzna lekko się zaśmiał.
                - Widzisz, sama nie chcesz żebym odchodził. – Położył swoje ręce na jej pośladkach, na co Eleanor wyprostowała się. – Jeszcze kilka minut.
                - Co jeśli się Jose pojawi? – zapytała szatynka niepewnie.
                - Nie zjawi się – odpowiedział Cristiano, który widząc, że dziewczyna chce coś powiedzieć dodał: - Jeżeli chcesz pójdę.
                - Jeszcze chwilkę – odparła, na co Cristiano uśmiechnął się promiennie. – Ostatni pocałunek i…
                Nie zdążyła dokończyć, bo ten przewiesił ją sobie przez ramię i zaczął biegać z nią po holu pierwszego piętra.
                - Puść mnie! – krzyknęła.
                - Pod jednym warunkiem, jeśli dasz jakieś namiary na siebie.
                - Wiesz, gdzie aktualnie mieszkam – odpowiedziała, a mina jej wykrzywiła się w grymas.
                - W takim razie do zobaczenia! – rzucił i na pożegnanie pocałował ją, a ta odwzajemniła ten dość nieoczekiwany, ale przyjemny pocałunek.
***

O tym rozdziale poinformuję jutro, znaczy się dziś :>
Zaległości na waszych blogach również dziś nadrobię.
Trzymajcie się!
               

7 komentarzy:

  1. Bardzo interesujący rozdział. Widać, że Eleanor i Cris byli stęsknieni za sobą. Ciekawe, jakie konsekwencje przyniesie ich uczucie. Czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww! Ale się zrobiło gorąco! Lubię to <3
    Eleanor i Cris są razem cudowni, widać że tęsknili za sobą, że nie mogą bez siebie żyć... Czekam na rozwinięcie całej historii!
    Serdecznie zapraszam na epilog, na http://estar-conmigo.blogspot.com/. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentuje po miesiącu, a co tam xD Ważne że natrafiłam akurat na taki cudny rozdział *.*
    Na początku zaniepokojenie, kim jest ta nowa dziewczyna Christiano, ale później zauważyłam, że łatwo ja zbyć xD Ale później cieszyłam się, gdy się spotkali :3 Bardzo ładnie wychodzi Ci pisanie takich scen romantycznych Hmmm.. :> Później trochę żal mi się tej Iriny zrobiło, no..ale xD Jej smutek przeżyje, a Eleonor bym nie przeżyła. Jestem Ciekawa czy Chris z nią zerwie, czy nie będzie umiał jej tego powiedzieć czy jak.. Hmmm.. Jakby się pokomplikowało to by było ciekawie :D Ok. Czekam na następny rozdział, tym razem może trawię na czas bo postanawiam wziąć się do roboty. Niedługo przejdę do historii wiec widzisz czy się tak martwię :'(
    Bardzo Przyjemny rozdział i jeśli to nie problem ko informuj mnie o kolejnym. Wybacz że tak tutaj, wiem że do spamu powinnam iść, ale jeśli i tak piszę już komentarz to co tam :p U mnie nowy rozdział, a właściwie dwa w jednym http://the-loop-of-love.blogspot.com/ Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że trochę czasu minie zanim się coś między nimi ponownie wydarzy, a tu proszę, pierwsze spotkanie i już. xdd
    Ciekawe, co na to Irina.
    Świetny rozdział. Czekam na kolejny. ; *
    PS.: Przepraszam, że tak długo nie komentowałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowy rozdział u mnie, zapraszam :3
    http://the-loop-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm coś się zaciełaś :o Miejmy nadzieję, że to przez szkołe i oceny i zaraz wrócisz :) Ja wstawiłam nowy rozdział, jeżeli Ci się nudzi http://the-loop-of-love.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń

Prosiłabym, aby wszelkiego rodzaju spam, powiadomienia o nowych rozdziałach umieszczać w komentarzach w zakładce spam. Wolę, kiedy jest wszystko w jednym miejscu.

Obsługiwane przez usługę Blogger.